Ach, te mamy

12 sierpnia 2014

Mama – bez wątpienia małe słowo niesie ze sobą tak wiele skojarzeń – miłość, ciepło, cierpliwość. Kojarzy się z troską, domem, czasem z tęsknotą, czasem z obowiązkiem. Ponadto, jest to pewien stan, zadanie, jakie chcemy wykonać jak najlepiej. Czasem jest to bardzo trudne dlatego kobiety – matki, pomagają sobie nawzajem, doradzają sobie i wspierają się w trudnych momentach.

W Mamotece – Mamy są cichymi uczestnikami zajęć, zawsze! Są też animatorkami i opiekunkami zajęć.

Znamy te mamy: Malwinkę – energetyczną i roześmiana ekoanimatorkę, Monikę – spokojną, cierpliwą i ciepła panią od Arteterapii, Łucję z bankiem pomysłów co tu robić, aby dzieci ciekawie się bawiły. Była u nas mama Beata – logopedka, mama, co kuchnię lubi – Ewa, mama Asia – od angielskich obyczajów, mama Ania od zabaw z językiem polskim…
Czasem gościmy mamy, które przyjeżdżają do Ciechocinka z wizytą.

Warsztaty chustowania prowadziła u nas Venia – mama Marta. Pokazała mamom techniki noszenia dziecka w chuście, ale przede wszystkim opowiedziała o tym, dlaczego chustowanie jest warte zachodu.
Czym może być chusta? To „bardzo przydatny, pięknym, wzorzysty, długi kawałek materiału, który daje rodzicowi i maluszkowi noszonemu wiele korzyści!”
Wiele informacji na ten temat znajdziemy na stronie jej internetowej. Jak dla mnie to przede wszystkim bliskość i ciepło, jakie możemy dać naszemu maluszkowi. Tak ważne, jak ważne jest poczucie bezpieczeństwa. Dla rodzica to wolne ręce, ale także poczucie, że dzieciątko jest przy nas.

Inną fascynującą sprawą na naszych zajęciach była wizyta autorki książki Marii Szczodrowskiej.
Marysia wraz ze swoimi przyjaciółmi z toruńskiej Fundacji Win-Win poprowadzili świetne warsztaty. Najpierw, najmłodsi miłośnicy książek dowiedzieli się jak powstała ta niezwykła opowieść, następnie mogli sami stworzyć swoje zwierzątka w formie masek z filcu, wcielić się w nie i pobyć chwilkę wymyślonym przez siebie bohaterem.
Potem odbyła się niezwykła sesja zdjęciowa. Zdjęcia wychodziły z zaczarowanego aparatu niemal natychmiast. Po chuchnięciu na białą kartkę uwidaczniał się zapamiętany przez maszynę obraz(1).

A co o samej książce? Maria Szczodrowska na swoim blogu -„Każdy element „Teodora” jest przemyślany. Papier ma odpowiednią grubość i fakturę, a fonty nieprzypadkowe kolory i kształty. Okładkę, z charakterystycznym okrągłym wykrojnikiem, obleczono tkaniną introligatorską, a fotografie wykonano średnioformatowym mieszkowym aparatem analogowym z poł. XX wieku. Każde ze zdjęć jest osobnym dziełem sztuki. Wartość artystyczną książki podkreślają również zastosowane uszlachetnienia. W książce spotykamy rozkładówki wzbogacone dodatkową stroną – folią z nadrukowanym detalem dopełniającym ilustrację oraz zdobienia płatkami pozłotka, które wkleiliśmy ręcznie w każdy z 1000 egzemplarzy książki.”

Z autorki bije pasja i miłość do tego co tworzy. Doskonale widać to na przykładzie jej książek. „Teodor” (autorski debiut) dopracowanej w każdym szczególe. Historia samego tytułowego króliczka jest bardzo ważna. Pod pokrywką na pozór prostej, zrozumiałej dla młodszych dzieci historyjki króliczka odkrywamy dziecięce lęki, tęsknotę, ale również miłość i ciekawość z jaka dziecko podchodzi do świata.
Ja książkę uwielbiam, a w szczególności audiobook, na którym znajdziemy cudne, skomponowane przez Michała Jacaszka dźwięki!
Mama-słowo na pozór proste, a nie do zdefiniowania.

(1) zdjęcia wykonane zostały aparatem typu Polaroid.